środa, 5 marca 2014

Mój wiersz - Balada o Kaczym Dołku

Jest popołudnie, spaceru czas, idę w to miejsce,
siadam na ławce, zamykam oczy, wsłuchuję się w ciszę po chwili w oddali muzykę słyszę.
Ogiński poloneza gra, trąby i werble, takt jest miarowy, głośny, donośny, nietuzinkowy.
Radość ogarnia me wszystkie zmysły.
Wyobraźnia snuje obrazy.
Widzę ułanów i szwoleżerów,
tabory jadą na samym końcu.
Szable i lance skąpane w słońcu.
Nagle cisza. Czy to już koniec?
Nie otwierając oczu fortepian słyszę.
Fryderyk już koncertuje, poznaję mazurki,
miłe dla ucha, melodyjnie skaczą po wodzie.
Słychać je w Gamsie nawet w Kalinie.
Za chwilę inna melodia popłynie.
To Szymanowski „Łabędzia” gra
puszczając ptaka na wody toń.
Karol gra miękko, szybko i płynnie,
najpierw wariacje potem fantazje.
Nastaje cisza, słyszę organy,
a może dźwięki kościelnych dzwonów?
Słucham w skupieniu,
Moniuszko gra matce „Czwartą litanie”.
Stasiu tęsknisz za Wilnem?
Za Jej widokiem przy Ostrej Bramie?
Tu nieopodal jest kościół z nawą,
na samej górze, spójrz Stanisławie, matka Twa
takie samiutkie, wileńskie oblicze ma.
Graj głośno patronce tego kościoła
niech twa melodia wiernych zawoła.
Zmiana muzyki ,,Ligia”, ,,Mazury”
skrzypce Emila niosą dźwięk pod chmury.
Z Kibart do Suwałk potok dźwięków płynie
Jestem szczęśliwy, że żyję w tej krainie.
Otwieram oczy, jeszcze nie wstaję ,
wzrok rejestruje cudne obrazy.
Dzieci przedszkolne z opiekunkami,
starsze kobiety, matki z wózkami.
To miejsce daje magiczną moc,
księżyc słucha muzyki co noc.
Dają tu Wielcy koncerty liczne,
Grają kompozytorzy i nazwy uliczne.
Czy to na świecie jedyne miejsce muzyczne?
Odpowiedź jest prosta?
Chyba nie, ale kto to wie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz