Generał Brygady Adolf Mikołaj Waraksiewicz został mianowany dowódcą 4 Brygady Kawalerii z siedzibą w Suwałkach, którą niebawem przemianowano na Suwalską Brygadę Kawalerii. W jej skład wchodziły: 3 pułk szwoleżerów z Suwałk ppłk. Zdzisława J. Kwiatkowskiego, 1 pułk ułanów Krechowieckich z Augustowa ppłk. dypl. Józefa Smoleńskiego, 2 pułk ułanów Grochowskich z Suwałk płk. Wincentego Jasiewicza oraz 4 dywizjon artylerii konnej z Suwałk ppłk. Jana Dunin- Wąsowicza. Szefem sztabu brygady został mianowany mjr Witold Święcicki. Generał Waraksiewicz był zadowolony z nowej nominacji. Miał w „swojej” brygadzie dwa pułki, którymi niegdyś dowodził, no i oczywiście ulubiony 2 pułk ułanów Grochowskich. Sztab brygady pracował usilnie nad ujednoliceniem wyszkolenia wchodzących w jej skład jednostek. Generał z charakterystyczną dla siebie energią zabiegał o należyte wyposażenie i stworzenie z tak znakomitych pułków zgranej całości — doskonałej wielkiej jednostki taktycznej. Przywiązywał ogromną wagę do ujednolicenia maści koni poszczególnych pułków. A.J. Dąbrowski, w opublikowanych na łamach londyńskiego „Przeglądu Kawalerii i Broni Pancernej” (nr 44/1966), „Wspomnieniach z praktyki w 2 Pułku Ułanów Grochowskich” napisze dobrotliwie o Suwalskiej Brygadzie Kawalerii i jej dowódcy: „...W ogóle — cała brygada była małą, ale bardzo piękną jednostką i gen. Waraksiewicz słusznie mógł byś z niej dumny”. Przywiązywał też uwagę do wyszkolenia w poszczególnych szwadronach. Podczas przeglądów, których dokonywał dość często, sprawdzał wszystkie działy wyszkolenia jak: jazdę konną, służbę połową, strzelanie, władanie białą bronią, woltyżerkę, musztrę pieszą, a nawet regulaminy służby wewnętrznej i wiedzy z zagadnień oświatowych i społeczno-politycznych. Często sam odpytywał żołnierzy, starając się czasami zadawać pytania „...z zaskoczenia”. Taki swoisty egzamin przypomina, w drugim tomie niepublikowanej pracy zatytułowanej „W Wojsku Polskim 1921-1930”, a przechowywanej w Archiwum Instytutu Polskiego i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie — wielokrotnie już cytowany — płk. Mitkiewicz. Opisuje on inspekcję 2 szwadronu 2 pułku ułanów Grochowskich. „ W pięć minut po tym w świetlicy szwadronowej zebrany był cały szwadron i weszliśmy tam z generałem Waraksiewiczem, płk. Jasiewiczem i szefem sztabu brygady majorem Sołtanem. Zaczęło się pytanie poszczególnych ułanów. Pytania zadawał sam Generał, wywołując kolejno na wyrywki ułanów. Pytania były bardzo dostępne, a odpowiedzi dobre. Nagle Generał wywołuje najlepszego mego ucznia ułana Jana Gromadzkiego, urodzonego Warszawiaka, z nad Wisły... i pyta się go obcesowo: „A co będzie, jeśli ja teraz dam tobie w pysk? Ha?” Ułan Jan Gromadzki zbladł, po czym poczerwieniał, znowuż pobladł i zwrócił przerażone oczy na mnie jakby szukając ratunku. Wytrzymałem umyślnie twardo i długo jego błagający wzrok, jakby mówiąc mu: „Odpowiedz tak, jak ja ciebie uczyłem!” Głucha cisza zapadła w świetlicy. Cały szwadron z zapartym oddechem czekał na odpowiedź Gro- mackiego. Ułan Gromadzki stał wyprężony jak struna, z rękami przepisowo przyłożonymi do szwów spodni. Pot ukazał się na jego czole... „Panie Generale, nas uczył nasz Pan Major, dowódca szwadronu, że w wojsku polskim nie wolno bić żołnierzy. nareszcie rozległy się z trudem wypowiedziane słowa ułana Gromadzkiego. Z natężeniem patrzyłem na wyraz twarzy Generała. W oczach jego odmalowało się wielkie zdumienie i jakby zakłopotanie, ale bynajmniej nie niechęć. Z kolei spojrzał on na mnie i powiedział spokojnym głosem Gromadzkiemu: „Nu wot, dobrze, że słuchacie waszego dowódcy on mądrze was uczy!” Generał następnie zmienił temat pytań, zadał ich kilka, pożegnał się ze szwadronem i wyszedł”. Takie „egzaminy” zarządzane przez gen. Waraksiewicza nie należały bynajmniej do rzadkości. Zgrywanie współdziałania poszczególnych pułków w jednolity organizm, o którym wyżej była mowa, osiągano głównie na letnich ćwiczeniach. W 1930 r. Suwalska Brygady Kawalerii wyruszyła na letnie ćwiczenia w rejon Skidla. Tam, w małym kresowym miasteczku, ulokował się sztab brygady, jak i dowództwo 2 pułku ułanów Grochowskich. Ćwiczenia miały udoskonalić sposoby współdziałania pułków kawalerii z piechotą, bronią pancerną i artylerią. Nie zapominano też przy tym o wyglądzie zewnętrznym, o poszanowaniu tradycji. W dniu 26 sierpnia, w dzień Matki Boskiej Częstochowskiej, uroczyście obchodzono święto pułkowe 2 pułku ułanów Grochowskich. Dzięki mjr. A.J. Dąbrowskiemu zachował się opis tej uroczystości: „...W dniu swego święta, 2 pułk ułanów stanął konno w szyku rozwiniętym, frontem do ołtarza polowego, wzniesionego na ogromnym ściernisku, u wylotu miasteczka Skidel. Las proporczyków biało-granatowych powiewał na lekkim wietrze nad wyrównanymi szwadronami, białe otoki lśniły w słońcu pogodnego dnia. Na odgłos trąbki prezentują broń, witając Sztandar swój stary, eskortowany przez pluton honorowy. Raz jeszcze sygnał — i dowódca brygady gen. Waraksiewicz przegląda pułk, witając kolejno szwadrony. W czasie Mszy Sw. polowej trzykrotnie prezentują broń, wreszcie przemówienia, okrzyki i pułk rozwija się w kolumnę plutonów w kierunku miejsca defilady. Defilujemy przed dowódcą brygady dwukrotnie, raz w kłusie, drugi raz w galopie”. Całe święto kończy się zabawą, na której „...Gen. Waraksiewicz należał do najzapamiętalszych tancerzy, zdumiewał temperamentem i wprost młodzieńczością, kilka razy pytał mnie: „No co, panie podchorąży, który pułk kawalerii jest najlepszy”. Oczywiście sam uważał, że najlepszym pułkiem w polskiej armii jest jego ukochany 2 pułk ułanów Grochowskich. Po tym święcie koncentracja brygady została zakończona i brygada ruszyła na południe w kierunku miejscowości Łunna, aby przećwiczyć współdziałanie z piechotą. „...Piękna dotąd pogoda skończyła się, padał deszcz. Gen. Waraksiewicz, w płaszczu nieprzemakalnym z kapturem naciągniętym na głowę, wyglądał jak ogromny krasnoludek” zapisze w dalszej części wspomnień ówczesny podchorąży A.J. Dąbrowski. W strugach deszczu ćwiczono działania kawalerii i piechoty w kierunku na Zelwę, która przeszła do historii jako miejsce bitwy z wojny polsko-rosyjskiej 1792 r. Ćwiczenia zakończyły się defiladą, na szosie, pod Zelwą, wszystkich oddziałów biorących udział w manewrach. Gen. Waraksiewicz nie ukrywał zadowolenia z dobrych wyników ćwiczeń. Dodać należy, że gen. Waraksiewicz uwielbiał defilady i organizowano je z wielu okazji, a to świąt narodowych, zakończenia ćwiczeń, letnich koncentracji, czy inspekcji poszczególnych pododdziałów. Jedną z takich defilad i udział w niej gen. Waraksiewicz opisuje L. Mitkiewicz: „...Wreszcie byliśmy wszyscy ustawieni (pododdziały wchodzące w skład Suwalskiej Brygady Kawalerii — M.B.), a jakże — dobrze wyrównani, gdy nadjechał powozem generał brygady Mikołaj Waraksiewicz, dowódca garnizonu suwalskiego i zarazem dowódca Suwalskiej Brygady Kawalerii. Generał Waraksiewicz przedstawiał sobą nie lada figurę. Miał on w sobie coś z Tatara, coś jakby dawny wojownik czambułów tatarskich. Czarny — z lekką siwizną na skroniach — jak kruk, czarne nieco skośne oczy, olbrzymie wąsiska — też czarne, jak nieprzymierzając — smoła, maleńkiego wzrostu, utykał na lewą nogę, ale chodził wyprostowany jak świeca i nosił stale olbrzymią szablę, raczej karabelę ozdobnie inkrustowaną. Generał Waraksiewicz rozpoczął przegląd 2 pułku ułanów — złożyłem mu raport. Generał powoli, z uwagą przeszedł przed frontem pułku, prezentującego szable „Czołem moi ułani Grochowscy!” — powitał nas. Nastąpiła Msza Święta połowa, odprawiona na stopniach fary, a po tym defilada”. Generał z lubością przyglądał się przechodzącym pododdziałom, najczęściej wyraźnie zadowolony.
Zadowoleni byli również z niego jego zwierzchnicy. Podczas pełnienia służby w Suwałkach został odznaczony Orderem Odrodzenia Polski IV klasy. W uzasadnieniu wniosku pisano, że tak wysokie odznaczenie przyznaje się gen. Waraksiewiczowi za zasługi „...na polu organizacji i wyszkolenia 'Wojska Polskiego. Pierwszy dowódca Dywizjonu Ułanów Polskich. Pracą i wytrwałością i zdolnościami organizacyjnymi przyczynił się do rozwinięcia Dywizjonu na pułk. Uczestnik szarży pod Krechowcami i wszystkich bojów pułku do 1918 r.” Był kawalerzystą z krwi i kości. Znakomity praktyk, nie stronił od książek i prac teoretycznych. Z dużym zainteresowaniem śledził wszelkie „nowinki” kawaleryjskie. Kiedy we wrześniu 1928 r. został ogłoszony konkurs na nowy wzór szabli polskiej gen. Waraksiewicz wziął w nim udział i opracował trzy wersje modelu nowej szabli. Konkurs rozstrzygnięto 26 września 1939r. i z siedmiu nadesłanych modeli wybrano cztery, w tym jeden opracowany przez gen. Waraksiewicza. Zlecono wykonanie po trzydzieści sztuk każdego modelu, który po przejściu odpowiednich testów w wybranych pułkach kawalerii, stały się podstawą do opracowania przez Instytut Badań Materiałów i Uzbrojenia prototypu szabli polskiej wz. 34. Od 1935 r. stała się ona bronią obowiązującą w wojsku polskim.
Funkcję dowódcy Suwalskiej Brygady Kawalerii pełnił do 31 stycznia 1931r. W wieku 51 lat został przeniesiony w stan spoczynku. Komendę brygady przekazał w ręce o 10 lat młodszego płk. dypl. Rudolfa Eugeniusza Dreszera. Gen. Waraksiewicz decyzję o tak wczesnym przeniesieniu w stan spoczynku odczuł jako dotkliwą krzywdę i nigdy nie potrafił się z nią pogodzić. Trudno dociec czym kierowały się władze decydując się na odsunięcie od czynnej służby tak rzutkiego i stosunkowo popularnego w kręgach kawalerzystów generała? Może zaważyły na tym wyraźne endeckie sympatie?
Mieczysław Bielski Fragment książki ,,Generał Brygady Mikałaj Waraksiewicz (1881-1960)
Generał Waraksiewicz z żołnierzami z Suwałk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz